Balsam do ust Fawcett’s Physician okiem kobiety
Wszystkie partnerki brodaczy doskonale wiedzą z czym łączy się wspólne mieszkanie. Otóż brodacz taki, czasami zupełnie nieświadomie, próbuje doścignąć swą kobietę w ilości posiadanych kosmetyków, od których uginają się łazienkowe półki. Kosmetyków o różnych zapachach, konsystencjach, przeznaczeniu, a także, jak się okazuje, świetnej jakości. Bardzo nam się podobają te zgrabne kolorowe fiolki, pudełeczka czy buteleczki. I tu zdradzę Wam Panowie małą tajemnicę… tak, tak… zdarza nam się „podkradać” te Wasze drogocenne eliksiry. Wcieramy je sobie w suchą skórę, nawilżamy usta. Niektóre z nich tak cudownie pachną... Może nie powinnam ujawniać tego sekretu, bo zapewne skończy się to tym, że mój, jak dotąd nieświadomy mych zbrodni, Brodacz zamknie swoje „cacka” na cztery spusty. Wie tylko, że podarował mi (czyt. został podstępnie zmuszony) balsam do ust Captain Fawcett Physician Menthol lip balm. No bo kto powiedział, że kosmetyków od Kapitana Fawcetta mogą używać tyko mężczyźni?
Opakowanie:
Captain Fawcett Lip Balm zamknięty jest w małym okrągłym metalowym pudełeczku o pojemności 10 ml. Opakowanie jest dość surowe w wyglądzie, ale w końcu to męski produkt dla twardzieli. Pudełeczko jest poręczne i łatwo mieści się w kieszeni (i w damskiej torebce, rzecz jasna). Nalepka informuje nas po angielsku o przeznaczeniu produktu, jego zapachu i składzie. Na opakowaniu widnieje też podobizna tego słynnego kapitana, o którym opowiadał mi mój Brodacz.
Zapach:
Po odkręceniu pudełeczka wyczuwalny jest mocny zapach rozmarynu, mięty i cytryny. Jako kobieta byłam trochę zdziwiona ostrością zapachu. „Gdzie słodka wanilia?” pomyślałam. A następnie szybko się skarciłam „Uspokój się, przecież to zapach dla facetów”. Do tej wyrazistej woni szybko się przyzwyczaiłam. Pomagała mi nawet w czasie „zakatarzonych” dni odświeżając wdychane przeze mnie powietrze. Panowie na pewno polubią ten zapach.
Konsystencja i działanie:
Konsystencja balsamu jest dość gęsta. Przed nałożeniem specyfik trzeba nieco rozgrzać palcem. Po aplikacji na ustach czuć delikatne mrowienie. To odczucie na początku mnie nieco przeraziło (Oj, będzie szczypać…), ale później nawet je polubiłam i stwierdziłam, że jest bardzo „ożywcze”. Balsam świetnie nawilża i delikatnie natłuszcza usta. Dość długo się utrzymuje, dzięki czemu nie trzeba nieustająco się smarować. Kosmetyk świetnie zregenerował spierzchniętą skórę. Doskonale chroni przed trudnymi warunkami atmosferycznymi – wiatrem, mrozem, ostrym słońcem. Przy regularnym stosowaniu usta są miękkie i delikatne. Nic, tylko całować…
Skład:
Jeśli chodzi o skład, to jestem jak najbardziej na tak. Nie lubię wcierać w siebie chemii, a balsam Kapitana Fawcetta zawiera naturalne składniki. Wśród nich znajdziecie wosk Candelilla, masło Shea, mój ulubiony olejek z pestek moreli, ekstrakty z dzikiej róży i słonecznika oraz olejki eteryczne z cytryny, rozmarynu i mięty pieprzowej.
Podsumowanie:
Ku memu zdziwieniu, balsam spełnił moje kobiece oczekiwania. Myślę, że na stałe zagości w mojej torebce (chyba, że mój mężczyzna powie „Basta!”). Serdecznie polecam go Wam, Panowie. Na pewno nie pożałujecie, bo jest mocny i skuteczny.
Mężczyźni czasami traktują nawilżanie ust jako czynność ultrakobiecą. Nic bardziej mylnego – balsam Fawcett’s Physician Lip Balm ani na chwilę nie da Wam odczuć, że pielęgnacja ust jest niemęska.